środa, 23 listopada 2011

Strefy pisma

Strefy pisma

Autorem artykułu jest Ferdis


Zagadnienia związane z podziałem strefowym pisma i jego związkiem z cechami osobowościowymi były przedmiotem badań Zygmunta Freuda, Maxa Pulvera i Oskara Schlage. Ich nazwiska nierozerwalnie łączone są przez grafologów z interpretacją trzech stref pisma: nadlinijną, śródlinijną i podlinijną.

Wszystkie 26 liter alfabetu znajduje swoje miejsce w trzech strefach pisma. Litery b, d, f, h, k, l, ł, t zajmują strefę nadlinijna (górną). Litery a, c, e, i, m, n, o, r, s, u, w, v, x, z - wypełniają strefę śródlinijną (środkową) zwana też wstęgą pisma. Pozostałe litery alfabetu to jest: g, j, p, y znajdują swoje miejsce w strefie podlinijnej (dolnej). Podział ten jest uproszczony, gdyż część liter wypełnia dwie strefy a są i takie które zajmują trzy strefy pisma. Analizując kształt poszczególnych liter trzeba więc brać pod uwagę ich rzeczywiste rozmieszczeniem względem stref.

W wielu podręcznikach grafologii strefy pisma zestawiane są z rysunkiem sylwetki człowieka. W ten sposób przydziela im się funkcje podobne do tych, które spełniają poszczególne części ciała. Reguły zachowania narzucane przez strefę górną (głowa) muszą być dostosowane do instynktownych impulsów, nieświadomych popędów i naturalnych potrzeb, których źródło mieści się w podświadomości i znajduje odbicie w strefie dolnej pisma (nogi). Strefa środkowa pisma (tułów) reprezentuje ego lub stan świadomości, społeczną nakierowana na konkretne cele stronę osobowości człowieka, która funkcjonuje w rzeczywistym świecie faktów, wydarzeń i ludzi.*

Nadmiernie rozbudowanie jednej ze stref zdradza nieharmonijną osobowość piszącego. Zbyt duże wydłużenie górnej lub dolnej strefy pisma powoduje zamieszanie i wprowadza nieład w ogólnym jego obrazie. Gdy w analizowanym piśmie zachowane są proporcje między literami poszczególnych stref możemy powiedzieć, że piszący jest osobą potrafiącą radzić sobie ze swoimi myślami, odczuciami, problemami i potrzebami. Umie on nawiązywać kontakty z innymi ludźmi, wyrażać siebie i osiągać cele, do których dąży.

Jeżeli nadmiernie wydłużone są górne elementy liter mamy do czynienia z człowiekiem inteligentnym i ambitnym, który jednak niekoniecznie potrafi wprowadzać w czyn swoje plany i ma problemy z codziennym życiem, zbyt mocno „bujając w chmurach”. Dominująca górna strefa pisma może również wskazywać na wyjątkową wrażliwość na pojęcie dobra i zła, ciągłe kontrolowanie i hamowanie instynktów i potrzeb biologicznych oraz ogromny samokrytycyzm. Osoba taka nie potrafi cieszyć się życiem , często zdarza się też, że ucieka w świat marzeń i iluzji.

W strefie środkowej znajdziemy odpowiedzi na pytania jak autor widzi siebie i swoją rolę w życiu oraz jak chciałby, by widzieli go inni. Tutaj też odnajdziemy sygnały mówiące o aktywności zawodowej i społecznej piszącego, oraz o jego integracji w środowisku. Nadmiernie rozbudowana strefa śródlinijna wskazuje, że piszący jest przesadnie skupiony na swoich potrzebach i codziennych sprawach, ma skłonność do wyolbrzymiania drobiazgów, bywa zarozumiały i próżny. Osobie piszącej w ten sposób grozi zamknięcie się wyłącznie w kręgu własnych spraw. Gdy wielkość liter w strefie środkowej jest bardzo zróżnicowana świadczy to o wrażliwości oraz skłonności do poszukiwania nowych doznań.

Podlinijna – dolna – strefa pisma obrazuje podświadome zachowania piszącego związane między innymi ze sferą prywatności i intymności, odwołujące się do doświadczeń z okresu płodowego, instynktu i biologicznych reakcji. Zapewnienie bezpieczeństwa, satysfakcji oraz zaspokojenie potrzeb materialnych znajdują odzwierciedlenie w sposobie zagospodarowaniu tej strefy pisma. Dominacja strefy dolnej nad pozostałymi jest charakterystyczna dla pisma osób, które większość czasu poświęcają na próby zaspokojenia swoich zmysłów – apetyty, seksu, potrzeb materialnych oraz urozmaicanie sobie życia. Osoby takie posiadają sporo energii fizycznej, bywają kreatywne, lecz potrzebują pomocy by mogły realizować swoje plany.

Podana powyżej interpretacja proporcji i kształtu pisma w ujęciu strefowym jest jedną z wielu możliwych i traktuje temat bardzo ogólnikowo. Istnieje olbrzymia ilość opisanych kombinacji zagospodarowania przez piszących stref pisma a ich tłumaczenie jest bardzo obszerne. Usytuowanie poszczególnych liter w strefach pisma jest jedną z bardzo wielu cech, które bierze się pod uwagę przygotowując analizę grafologiczną. Mając to na uwadze doświadczeni grafolodzy ostrzegają przed zbyt pochopnym, jednowymiarowym i opartym na subiektywnie wybranych cechach grafizmu człowieka budowaniu jego portretu psychologicznego.

Por.: Karen Kristin Amend, Mary Stansbury Ruiz, Analiza pisma ręcznego. Twoje pismo mówi jaki jesteś, KDC, Warszawa 2006, str. 25

---

Alfred Spychała

www.mlm-lubuskie.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 21 listopada 2011

Kotwice emocjonalne - złe czy dobre działanie?

Kotwice emocjonalne - złe czy dobre działanie?

Autorem artykułu jest Krzysztof Dmowski


Kotwice emocjonalne są dziś dość znanym zjawiskiem i wykorzystujemy je dosyć często w swoim życiu, albo zdając sobie z tego sprawę, albo robiąc to zupełnie nieświadomie.

Często w naszym życiu występują rzeczy, których nie rozumiemy. Jakaś osoba potrafi wywrzeć na nas wpływ, którego nie jesteśmy świadomi. Kotwice emocjonalne istnieją od dawna i działają na nas nawet wbrew naszej woli. Najlepszym przykładem będzie tu związek dwojga ludzi i ulubiona piosenka jako kotwica: po rozstaniu za każdym razem, gdy każde z was usłyszy dźwięki tej piosenki w podświadomości automatycznie odtwarzane są obrazy rzeczy, które robiliście w trakcie trwania tego utworu.

Kotwicą emocjonalną jest zapach: skoszona trawa, perfumy, woń potrawy i wiele innych. Przypomnij sobie czy nie zdarzyło ci się poczuć jakiegoś znajomego zapachu i czy natychmiast nie pojawiło się wspomnienie związane z tym zapachem, choć świadomie o tym zdarzeniu zupełnie zapomniałeś?

Każdy, kto posiadł odpowiednią wiedzę na temat kotwic emocjonalnych, potrafi sobie poradzić z zakładaniem ich dla osiągania własnych celów. Często kotwica zakładana jest u naszych partnerów. Potem wystarczy tylko dotknąć to miejsce, a partner natychmiast sobie przypomni emocje związane z kotwicą. Przykładowo: pomiędzy mną i moją dziewczyną dochodzi do kłótni i żeby łatwo się z nią pogodzić zakładam jakąś kotwicę na przegubie jej dłoni, gdy po kłótni dochodzi do spotkania wystarczy, że dotknę tego miejsca i mojej partnerce złość przechodzi, choć ona zupełnie nie wie dlaczego. Użycie kotwicy spowodowało, że moja partnerka skojarzyła ten dotyk z najwspanialszymi emocjami, które razem przeżywaliśmy. Złość minęła i wszystko jest już dobrze.

Osobiście jestem przeciwnikiem używania kotwic emocjonalnych w taki sposób, bowiem uważam, że nie jest to honorowe rozwiązanie. Temat ten poruszyłem w celu uświadomienia istnienia tego rodzaju zagrożeń dla nieświadomych osób. Jeżeli Twój partner w jednej sekundzie i za pomocą dotyku potrafi sprawić, że zmienia się Twoje zachowanie to używa on właśnie wcześniej założonej kotwicy emocjonalnej. Często jednak zdarza się, że ktoś kogo znamy jest manipulowany, dajmy na to przez rodziców, lub staje się workiem treningowym rodzicielskich emocji — co zostało właściwie przedstawione w książce Susan Forward „Szantaż Emocjonalny” i w takim wypadku nawet zalecane jest założenie kotwicy osobie, na której ktoś wyładowuje swoje własne emocje. Każdy człowiek ma prawo do szczęśliwego życia i decydowania sam o sobie.

Znam przypadek wykorzystania kotwicy emocjonalnej w postaci słowa: „rozmowa”: Ojciec, aby zapanować w pełni nad rodziną wykorzystał nabytą wiedzę do manipulacji i gdy w rodzinie dochodzi do jakiegoś konfliktu, wówczas ojciec proponuje rozmowę. Pada słowo zakotwiczone od najmłodszych lat u członków rodziny. I teraz nie ważne jest na jaki temat rozmawiano, ani jakie zdanie mieli członkowie rodziny przed rozmową. Po rozmowie w rodzinie panuje zgoda, a wszyscy znów zgadzają się ze zdaniem ojca, nawet jeżeli wcześniej mieli inne zdanie na ten temat. Ów rodzic w niezwykle przebiegły sposób uzyskał władzę nad domownikami i dzięki temu potrafi kontrolować każdą sytuację i swoją wolę przekazywać rodzinie. Pozbawia ich nawet wolnej woli, ale osiąga zawsze swój cel. Jednak przedstawiony tu egoizm jest najbardziej rażącym przykładem używania kotwic emocjonalnych. Jednak podobne przypadki spotykamy często.

Możemy zauważyć, że kotwice emocjonalne mogą być silną bronią, a nawet silnym uzależnieniem. Walka z takim postępowaniem jest trudna, szczególnie wtedy, gdy nie jesteśmy świadomi ich działania. Tylko zdobywanie wiedzy i obserwacja pomoże nam zauważyć podobne działanie mające na celu pozbawienie nas decydowania o sobie, jak również o tym z kim zamierzamy spędzić nasze życie.

Każdy z nas posiada wolną wolę i nikt nie powinien za nas decydować o niczym. Osobiście chętnie założyłbym wielu osobom antykotwice na wiele zachowań. Nie wszystko co myślą o nas inni jest dobre dla nas samych i dlatego każdy człowiek powinien sam o sobie decydować.

---

http://www.kdpowiesci.republika.pl/

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

niedziela, 20 listopada 2011

Krytyka i krytykanctwo

Krytyka i krytykanctwo

Autorem artykułu jest Krzysztof Warzecha


Większość z nas spotyka się czasem z krytyką. Zawsze pozostawia ona w nas niemiłe wrażenie i ma negatywny wpływ na naszą samoocenę.Warto jednak zastanowić się, co powoduje, że niektórzy są tak skorzy do krytyki. Może okazać się, że nie warto się przejmować krytykantami. Wówczas nie będziemy zależni od ich opinii.

Jeżeli przeglądacie czasem fora internetowe, to prawdopodobnie zauważacie, jak wiele jest tam negatywnych opinii, czasem nawet wykraczających poza granice dobrego smaku. Ludzie częściej piszą, jeśli mają zamiar kogoś zganić, niż pochwalić. Jeszcze gorzej bywa z komentarzami pod artykułami na popularnych stronach czy w serwisach informacyjnych. Tam, zwłaszcza, gdy tekst dotyczy polityków, aktorów czy gwiazd estrady, nie zostawia się suchej nitki na ludziach, o których traktuje tekst. Można odnieść wrażenie, że niektórzy czekają tylko, żeby coś skrytykować, wyśmiać, obrzucić błotem.

Zastanawiałem się kiedyś, czy to przypadkiem nie jest taka nasza polska specjalność. Może mamy jakąś wadę, jako Polacy, która sprawia, że jesteśmy tak kłótliwi. Ale sprawdziłem, przeglądając jak to wygląda na zagranicznych forach i stronach. Okazuje się, że w anglojęzycznym internecie też nie jest lepiej. Nawet Szwedzi, którzy z naszego punktu widzenia są dość spokojnym, pozbawionym kompleksów narodem, wypisują na swoich stronach pełne zajadłej krytyki komentarze.

Doszło do tego, że witryny największych dzienników publikują tam tylko komentarze zatwierdzone przez moderatora. Oznacza to, że ludzie nie różnią się od siebie, bez względu na narodowość. Zawsze znajdą się tacy, którzy próbują zniszczyć czyjeś dzieło. Skąd biorą się tacy ludzie? To pytanie prowadzi do nieco głębszych rozważań na temat ludzkiej natury. Rzeczywiście, bowiem jest tak, że są na świecie ludzie, którzy wszystko krytykują, ale są też tacy, którzy starają się pomagać, oczywiście w miarę swoich możliwości.

Altruistami, poświęcającymi wszystko, by pomóc innym, nie będziemy się tu zajmować. Jest ich tak niewielu, że mieszczą się w granicy błędu statystycznego. Interesuje nas raczej różnica między zajadłą, często bezpodstawną krytyką, a wskazaniem rozwiązań mogących pomóc człowiekowi, który robi błędy. Przyjrzymy się też, jacy ludzie krytykują, a jacy pomagają.

Błędy popełnia każdy. Mówi się, że nie myli się tylko ten, co nic nie robi. To też nieprawda, ponieważ nie robienie niczego jest również rażącą pomyłką. Niemniej warto zdawać sobie sprawę z tego, że dziś pomylił się ktoś inny – jutro możemy to być my. Pomyłki są wpisane w naszą nieco ułomną ludzką naturę.

Wyobraźmy sobie, że jesteśmy ekspertem w jakiejś dziedzinie. Nie ważne, czy jest to projektowanie, programowanie czy choćby bezwzrokowe pisanie na maszynie. Mistrzem można być we wszystkim. Jeżeli osiągnęliśmy sukces, nawet okupiony ciężką pracą czy długotrwałą nauką, to zazwyczaj przynosi nam on satysfakcję. Jesteśmy więc pozytywnie nastawieni do świata.

Gorzej jest, gdy ktoś próbuje być dobry w jakiejś dyscyplinie, ale mu nie idzie. Wtedy zazwyczaj na każdym kroku musi udowadniać innym, ale chyba przede wszystkim sobie, że jest ekspertem i że jest lepszy od innych. W ramach takiego udowadniania, osobnicy niespełnieni odczuwają uporczywą konieczność krytykowania innych. Właściwie nawet nie tyle krytykowania, co ganienia, łajania, podkopywania czyjegoś autorytetu. Krytykowanie miałoby w sobie jeszcze ziarno pozytywnego przesłania, mogłoby nieść sensowną radę czy rozwiązanie jakiegoś problemu. Mamy więc raczej do czynienia z krytykanctwem, niż z krytyką.

Wniosek z powyższych rozważań płynie bardzo prosty: ci, którzy rzeczywiście mają wiedzę, będą zbyt zajęci, by tracić czas na krytykanctwo. Prędzej pomogą, jeśli uznają, że warto. Krytykanctwem zajmują się gorsi, zakompleksieni i stale próbujący sobie coś udowadniać ludzie. Warto o tym pamiętać.

Jeżeli więc zdarza się, że sami staniecie się obiektem takiego ataku, napotkacie na swojej drodze ludzi, którzy będą próbowali bezinteresownie Wam szkodzić, pamiętajcie, z jakim typem osobowości zapewne macie do czynienia. Nie warto na takich ludzi zwracać większej uwagi, a już na pewno nie warto przejmować się tym, co o nas powiedzą.

Neale Donald Walsch, autor słynnych „Rozmów z Bogiem”, napisał: „Tak długo, jak będziesz się martwił tym, co inni o tobie myślą, tak długo będziesz od nich zależny”. Któż chciałby być zależny od zakompleksionych nieudaczników?

---

Więcej cennych informacji znajdziesz na moim Blogu poświęconemu podobnej tematyce http://www.krzysztofwarzecha.pl/

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

sobota, 19 listopada 2011

Uzależnienie psychiczne a fizyczne

Uzależnienie psychiczne a fizyczne

Autorem artykułu jest Psycholog Gdynia


W mediach i literaturze często rózróżnia się tzw. uzależnienie fizyczne i psychiczne. Wiele osób traktuje poważnie tylko uzależnienie fizyczne, np. od alkoholu i narkotyków. Rzeczywistość pokazuje, iż psychologiczne aspekty uzależnień są równie ważne.

Uzależnienie fizjologiczne (fizyczne) - to nabyta, silna potrzeba stałego zażywania jakiejś substancji odczuwana jako szereg dolegliwości fizycznych (np. bóle, biegunki, uczucie zimna, wymioty, drżenia mięśni, bezsenność). Zaprzestanie jej zażywania (odstawienie) prowadzi do wystąpienia zespołu objawów, które określa się jako zespół abstynencyjny (zespół z odstawienia).

Uzależnienie psychiczne (psychologiczne) - to nabyta, silna potrzeba stałego wykonywania jakiejś czynności lub zażywania jakiejś substancji, której niespełnienie jednak nie prowadzi do poważnych fizjologicznych następstw.

Zależność psychiczna to stan, w którym dana osoba nie jest w stanie bez pomocy z zewnątrz przerwać zachowań kompulsywnych związanych ze zdobywaniem i konsumpcją. "Psychicznie" uzależnić można się od wszystkiego, włącznie z takimi rzeczami jak: dowolna substancja chemiczna, grupa ludzi, telewizja, słodycze, seks, kupowanie, hazard i … Internet.

Uzależnienie psychiczne - objawy:

- wzrost napędu związanego z poszukiwaniem środka uzależniającego

- wzrost tolerancji na działanie środka (obniżenie efektu przyjemności, który on dostarcza)

- kompulsywna konsumpcja środka kosztem swojego zdrowia oraz otoczenia

- osłabienie woli

- obsesja i natręctwa myślowe utrzymujące się i nawracające nawet po wieloletniej abstynencji

- samooszukiwanie się usprawiedliwiające dane zachowanie (związane z psychologicznymi mechanizmami obronnymi)

- fizyczne wyniszczenie

- brak zainteresowania otoczeniem niezwiązanym z zaspokajaniem danej potrzeby

- wypalenie emocjonalne

---

Mateusz Grygiel

Psycholog, psychoterapeuta. Prowadzi grupę wsparcia dla osób otyłych w Gdańsku.

www.psychoterapiawgdyni.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Zaczynając, myśl o końcu

Zaczynając, myśl o końcu

Autorem artykułu jest Krzysztof Warzecha


Rozpoczynając każda pracę, trzeba wiedzieć do czego zmierzamy, dokąd ta droga ma nas prowadzić. Tylko w ten sposób będziemy w stanie określić jak daleko znajdujemy się od celu i jak do niego dotrzeć. Jasne precyzowanie końca naszego projektu pozwoli zawsze wrócić na dobrą drogę, gdy z niej zboczymy.

Czy zastanawialiście się kiedyś nad sensownością planowania? Nie mówię tu o takim codziennym robieniu listy rzeczy ważnych i najważniejszych, a raczej o dalekosiężnym planowaniu, stawianiu sobie prawdziwych zadań. Wiele osób żyje z dnia na dzień, pozostawiając przez to sporą część swojego życia ślepym zrządzeniom losu. Postępując zgodnie z zaplanowanym przez nas porządkiem zawsze mamy o wiele większe szanse na powodzenie.

Warto mieć plan, nawet jeśli będzie dość ogólny, ważne jednak, aby wskazywał konkretne cele. Najważniejszy jednak pozostaje główny cel, bez względu na to jak byłby dalekosiężny. Bez takiego celu łatwo poddać się codziennym czynnościom i zapomnieć o samorealizacji. A przecież głównie samorealizacji mają służyć nasze cele.

Bez względu na to, czy głównym celem jest nauka języka, kurs komputerowy czy też mistrzostwo świata w smażeniu francuskich naleśników, jedynie dzięki jasnym celom, oraz jednemu konkretnemu celowi głównemu, jesteśmy w stanie sprostać najtrudniejszym wyzwaniom.

Nawet, jeżeli nasz plan nie będzie od razu bardzo dobry, nawet, jeżeli będziemy musieli po drodze go modyfikować, warto, żeby pamiętać cały czas o celu głównym. W gruncie rzeczy mało prawdopodobne, żebyśmy od razu ułożyli idealny, dający się łatwo zrealizować plan. Nawet, jeśli dotyczyłby tak prostej i z pozoru przewidywalnej kwestii, jak kurs językowy.

Zawsze może się zdarzyć, ze nie przewidzimy wszystkiego, a nasze plany zawodowe mogą pokrzyżować te związane z nauką języka. Możliwości jest wiele. Dlatego nie można się przejmować drobnymi niepowodzeniami, a co najwyżej modyfikować plany tak, aby nie tracić z oczu głównego celu.

Jeśli więc uczymy się języka, to nawet, kiedy nie idzie nam to tak łatwo, jak się spodziewaliśmy, nawet, jeśli nie zdalibyśmy jakiegoś egzaminu, który mógłby być jednym z drobnych celów po drodze, to przecież celem nauki języka jest w rzeczywistości swobodna możliwość jego używania. To do tego celu mamy dążyć. Dlatego bez względu na niedogodności musimy dalej iść naprzód.

Wiadomo, że samo rozpoczęcie jakiegoś zadania, nie wystarczy. To tak jak z zapisaniem się na kurs: nie wystarczy się zapiać – trzeba jeszcze regularnie chodzić; nie wystarczy chodzić – trzeba jeszcze przygotowywać się każdorazowo do zajęć, żeby wynieść z zajęć jak najwięcej. Oczywiście przygotowanie do zajęć jest ważne, jednak pamiętając o celu, musimy mieć przed oczyma np. swobodną konwersację, kiedy pojedziemy na urlop, lub dobre przygotowanie do rozmów biznesowych. To docelowe, dalekosiężne pragnienie ma nas prowadzić do celu po raz obranej drodze.

O czym jeszcze należy pamiętać, kiedy zabieramy się za planowanie? Najlepiej będzie, jeżeli uda nam się nasz cel, końcowy etap naszego projektu, uczynić jak najbardziej osobistym.Pozwoli to dodatkowo wzmocnić naszą motywację w dążeniach, a w efekcie zwiększy prawdopodobieństwo sukcesu. Poza tym cel oczywiście musi być realny, musimy w niego wierzyć, choć to nie wszystko. Nasza własna ocena jest w tej materii dość nieobiektywna, ale to my musimy podejmować decyzje.

Jeśli masz cały czas wzgląd na koniec drogi, na cel, wtedy zawsze będziesz szedł w dobrym kierunku. W każdym miejscu, w jakim się znajdziesz, zawsze będziesz wiedział, jaki obrać kurs.Każdy cel jest jak ponowne wyruszanie w drogę. Warto od samego początku drogi, pamiętać o jej końcu. O tym, co na nas czeka i o tym jak możemy to wykorzystać. Ruszając w kolejną drogę.

---

Więcej cennych informacji znajdziesz na moim Blogu poświęconemu podobnej tematyce http://www.krzysztofwarzecha.pl/

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

czwartek, 17 listopada 2011

Mobbing - skutki i przeciwdziałanie

Mobbing - skutki i przeciwdziałanie

Autorem artykułu jest Monika Karalus


Każdy z nas, jeżeli nie doświadczył na własnej skórze, to słyszał od znajomych o zjawisku, jakim jest mobbing. Najczęściej jednak nadużywamy tego słowa do określenia konfliktu pomiędzy personelem w firmie.

W pracy spędzamy większość naszego czasu, dlatego ma ona ogromny wpływ na nasze prawidłowe funkcjonowanie psychiczne i rodzinne. Najważniejszymi elementami dającymi satysfakcję z pracy są prawidłowe relacje interpersonalne w miejscu pracy, realizacja planów zawodowych oraz wynagrodzenie. Pamiętajmy jednak, że jesteśmy współodpowiedzialni za budowanie relacji interpersonalnych również w pracy. Od początku starajmy się wprost mówić o swoich oczekiwaniach, potrzebach i emocjach, których w pracy jest przecież dużo. Stosujmy komunikat „ja”, który nie pozwala na obrażanie nikogo, a jednocześnie za jego pomocą możemy chronić swoje granice, o które musimy dbać. Komunikat „ty”, który jest przez nas najczęściej stosowany zwyczajnie często nie jest prawdziwy, np. „bo ty zawsze”, przez co zmusza jego odbiorcę do obrony i powoduje konflikt. Mówić o konflikcie możemy wówczas, gdy trwa krótko, a obie jego strony dążą do jego rozwiązania i poprawy relacji. Złą atmosferę w pracy często określamy mianem mobbingu, nadużywając tego słowa.

W przypadku mobbingu jest zupełnie inaczej niż ze zwykłym konfliktem – trwa on długo, często nikt lub tylko ofiara mobbingu stara się zmienić tę sytuację, a osoba stosująca mobbing, tzw. mobber (najczęściej przełożony) nie ma świadomości szkodliwości swego zachowania na psychikę innych współpracowników, nęka ich psychicznie, poniża i ośmiesza. Ofiara takich zachowań bardzo często odczuwa paraliżujący ją lęk przed oprawcą.

Ofiara mobbingu często odczuwa negatywne jego konsekwencje w postaci utraty własnej wartości, utraty zaufania, poczucia osamotnienia, obniżonego nastroju, depresji oraz licznych objawów somatycznych, np. bólów brzucha, biegunki, bólów głowy. Skutki stosowania mobbingu w miejscu pracy są również niekorzystne dla pracodawców. Muszą mieć oni świadomość, że zezwalając lub „przymykając oko” na mobbing, obniżają w ten sposób efektywność wykonywania zadań przez pracowników, co może wręcz w skrajnych przypadkach prowadzić do bankructwa ich firmy.

Jeśli jesteś przełożonym, staraj się jasno precyzować podział obowiązków, kompetencji i zleconych zadań. Przedstaw pracownikom jasny i przejrzysty system motywacyjny, oceniaj i wynagradzaj pracowników sprawiedliwie. Stawiaj na kulturę osobistą pracowników i ich przełożonych, na bieżąco rozwiązuj konflikty, jakie się pojawiają w miejscu pracy. Zainwestuj w szkolenia dla swoich pracowników z zakresu prawidłowej komunikacji interpersonalnej i zarządzania czasem, a szybko zobaczysz pozytywny ich efekt. Najważniejsze jednak, abyś jako Szef rozmawiał ze swoimi pracownikami, obserwował ich i jeżeli zauważysz jakiś konflikt, natychmiast go rozwiązał, wysłuchując obydwu stron. Takie działania przyniosą korzyść wszystkim, bo prawidłowa atmosfera w pracy poprawia jej efektywność i daje większą satysfakcję ze zrealizowanych planów.

Jesteś ofiarą mobbingu? Jeśli tak, to musisz przełamać swój lęk i zacząć o tym mówić, szukając wsparcia u osób dla siebie ważnych. Staraj się, choć jest to bardzo trudne, wprost mówić do mobbera co Cię dotyka, stosując komunikat „ja” (mówiąc o swoich uczuciach w danej sytuacji). Stawiaj granice, bo od Ciebie również będzie zależało na ile inni sobie pozwolą w relacji z Tobą. W sytuacji, w której atmosfera w pracy jest dla Ciebie trudna szukaj wsparcia na zewnątrz, może warto udać się do psychologa? Staraj się również zgłosić swój problem osobie kontrolującej przełożonego. Pamiętaj, że stosowanie mobbingu jest karalne. W przypadku, w którym uznasz, że nie masz już siły na walkę warto mimo wszystko podjąć odpowiednie kroki, aby osoba odpowiedzialna za Twój stan psychiczny poniosła konsekwencje swojego działania i nikogo więcej już nie skrzywdziła w ten sposób. Jednym z rozwiązań, chyba jak dotąd najczęściej spotykanym, jest jednak odejście z pracy ofiary mobbingu. Jest to jednak ostateczna decyzja, bo zawsze warto zadbać i walczyć o siebie!

---

mgr Karolina Margraf – psycholog, psychoterapeuta z Ośrodka Rozwoju Osobistego Fabryka Optymizmu w Skierniewicac

www.fabryka-optymizmu.pl

MaCOOLatura lipiec-wrzesień 2011

źródło: http://macoolatura.partner21.pl/artykul/13/mobbing---skutki-i-przeciwdzialanie/

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

środa, 16 listopada 2011

Objawy i leczenie netoholizmu

Objawy i leczenie netoholizmu

Autorem artykułu jest Psycholog Gdynia


Uzależnienie od internetu czy gier komputerowych jest coraz częstszym zjawiskiem, zwłaszcza u młodych osób. Jakie zatem są typowe objawy uzależnionego internauty i jak może wyglądać jego terapia?

Typowe objawy uzależnienia od komputera

Jeżeli chcielibyśmy spojrzeć na ten problem podobnie jak na inne uzależnienia, wówczas do objawów przemawiających za uzależnieniem od komputera należałoby zaliczyć:

- spędzanie przy komputerze coraz większej ilości czasu kosztem innych dotychczasowych zainteresowań,

- zaniedbywanie obowiązków rodzinnych czy zawodowych (szkolnych) w związku z komputerem,

- pojawianie się konfliktów rodzinnych w związku z komputerem,

- kłamanie odnośnie ilości czasu spędzonego przy komputerze,

- podejmowanie prób kontrolowania czasu spędzanego przy komputerze,

- przeznaczanie coraz większej ilości pieniędzy na zakup sprzętu komputerowego, oprogramowania, akcesoriów czy książek i czasopism o tematyce komputerowej,

- reagowanie rozdrażnieniem czy nawet agresją w sytuacjach, kiedy korzystanie z komputera jest utrudnione bądź niemożliwe,

- obsesyjne myślenie o aktywności w Internecie,

- wzmagająca się potrzeba coraz dłuższego przebywania on-line, aby osiągnąć satysfakcję z tej aktywności,

- regulowanie emocji poprzez aktywność Internetową, które przybiera formę ucieczki od problemów i uśmierzania negatywnych stanów emocjonalnych.

Leczenie i terapia

Programy terapeutyczne dla osób uzależnionych od komputera czy internetu są bardzo zbliżone do programów psychoterapii uzależnienia od alkoholu, patologicznego hazardu czy zaburzeń łaknienia. Podstawowe pytanie w leczeniu osób uzależnionych od komputera bądź internetu brzmi jednak: czy można wymagać "internetowej abstynencji" od osób uzależnionych, których zawodowa praca wiąże się z używaniem "na co dzień" komputera bądź internetu? Chyba jednak nie można i stąd jednym z podstawowych celów terapii powinna być zmiana sposobu korzystania z komputera. Podczas leczenia, w ramach treningu nowych zachowań, nierzadko montowany jest w komputerze alarm, który po upływie określonego czasu przypomina o tym, że należy zostawić komputer i przejść do innej aktywności. Konieczne w leczeniu jest także przygotowywanie szczegółowego planu dnia uwzględniającego określenie ram czasowych korzystania z komputera czy z internetu a także innych codziennych aktywności z wypoczynkiem włącznie. Realizacja takiego planu powinna zmienić dotychczasowe zwyczaje i zagospodarować na nowo te obszary życia, które zostały zaniedbane w wyniku uzależnienia.

Davis (2001) zaproponował, aby podczas terapii stosować 10 wspomagających je zasad tj.:

1. usytuować komputer w miejscu uniemożliwiającym izolowanie się,
2. korzystać z komputera w obecności innych osób,
3. zmieniać pory korzystania z internetu (komputera) oraz robić przerwy,
4. odnotowywać codziennie swoje wszystkie aktywności (w tym czas spędzany przy komputerze),
5. nie używać w sieci pseudonimów,
6. rozmawiać o swoim problemie z bliskimi i znajomymi,
7. wykonywać ćwiczenia fizyczne,
8. robić, stopniowo coraz dłuższe, przerwy w korzystaniu z internetu (komputera),
9. starać się kontrolować swoje myśli dotyczące internetu,
10. stosować techniki relaksacyjne.

Bardzo pomocna jest zmiana rytmu korzystania z sieci, tj. więcej krótszych, a mniej dłuższych sesji.

---

Mateusz Grygiel

Psycholog, psychoterapeuta. Prowadzi grupę wsparcia dla osób otyłych w Gdańsku.

www.psychoterapiawgdyni.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 14 listopada 2011

Pomóż sobie on-line

Pomóż sobie on-line

Autorem artykułu jest Kinga Marciniak


Społeczeństwo jest znacznie bardziej świadome. Coraz więcej ludzi nie tylko zdaje sobie sprawę ze swoich problemów, ale też od razu chce je aktywnie rozwiązywać, zwracając się bezpośrednio do miejsca, w którym ma szansę jak najszybciej uzyskać pomoc. Ostatnio coraz modniejsze staje się poszukiwanie jej w wirtualnym świecie.

Mentalna bariera blokująca wiele osób przed pójściem do psychologa zaczyna pękać. Powoli, ale widzimy postępy. Choć osobisty psychoterapeuta ciągle nie jest w Polsce przejawem luksusu na miarę osobistego trenera fitness czy dietetyka, jednak sytuacja wygląda zdecydowanie lepiej niż jeszcze kilka lat temu. Lęk minął. Wykształcone społeczeństwo wielkich miast, przytłoczone problemami z jakimi wcześniej nie miało do czynienia wie już, że samodzielnie nie jest sobie w stanie z nimi poradzić, więc szuka. Pomoc znajduje w gabinecie psychoterapeuty, a gdy na to nie ma czasu lub nie starcza odwagi, pozostają rozwijające się w błyskawicznym tempie usługi psychologii on-line.

Psycholog potrzebny od zaraz
Internet przyzwyczaił użytkowników do uzyskiwania informacji od ręki, już, natychmiast, bez irytującego czekania na swoją kolej. Wymagające społeczeństwo sieci nie lubi czekać, zwłaszcza jeśli w grę wchodzą ich osobiste, czasem bardzo intymne problemy. Od dawna widać, że internauci nie mają problemów z publicznym uzewnętrznianiem emocji. Robią to na forach internetowych lub własnych blogach, nie zawsze nawet ukrywając swoją tożsamość. Coraz częściej jednak potrzeba podzielenia się problemem idzie w parze z chęcią uzyskania faktycznej i co najważniejsze skutecznej pomocy. Użytkownicy zaspokajają ją dzięki nowej, choć ciągle nie dla wszystkich jasnej formie pomocny psychologicznej on-line.

Psychologowie, terapeuci i trenerzy angażują się w pracę w serwisach lub zaczynają działać w ten sposób na własną rękę. Internetowy psycholog może udzielić porady mailowo lub umówić się z klientem na konsultację za pośrednictwem czatu już nawet kilka godzin po zgłoszeniu. Jedni, zarówno specjaliści jak i osoby korzystające z takich usług, gorliwie zachwalają taką formę spotkań zaznaczając, że dzięki niej można ominąć bariery geograficzne, ale też emocjonalne. Są osoby, które paraliżuje konieczność rozmawiania z obcą osobą na prywatne tematy. Ci, którzy są w opozycji z kolei upatrują w tego typu projektach elementy parapsychologii sprowadzając je do bezwartościowych usług. Łatwo jednak sprawdzić, że tak radykalne nastawienie nie jest uzasadnione. Chociaż pomoc on-line nie zastąpi klasycznej terapii, może być do niej wstępem lub impulsem do wprowadzenia zmian w swoim życiu.

Kiedy skorzystać?
Z pomocy psychologicznej on-line możesz skorzystać bez względu na wiek, z tym, że osoby poniżej 18.roku życia powinny mieć zgodę rodziców. Lista sytuacji, w których potrzebny, lub nawet niezbędny jest psycholog wirtualny jest bardzo długa i na pewno nie zamknięta. Taka forma pomocy jest potrzebna zwłaszcza osobom, które mieszkają zbyt daleko od miast w których jest największy wybór specjalistów, a przed skorzystaniem z pomocy lokalnego psychologa powstrzymuje je obawa, że mogą dowiedzieć się o tym osoby trzecie.

Na pewno taka pomoc potrzebna jest osobom starszym i niepełnosprawnym. Do e-gabinetu warto się również zgłosić w przypadku rodzinnych problemów, sytuacji kryzysowych, kiedy zaczyna dopadać obniżenie nastroju lub znajdujesz się na życiowym zakręcie. Plusem pomocy on-line jest jej cena, nierzadko o wiele niższa niż wizyta w realnym gabinecie. Zachowujesz też tak istotny dla wielu komfort anonimowości, nie musisz zmieniać otoczenia, rozmawiać o intymnych, często bardzo trudnych tematach z obcą osobą twarzą w twarz, w nieznanym sobie miejscu.

Porada a nie terapia

Żeby nie było wątpliwości, oferowanie przez specjalistę terapii on –line może, a nawet powinno wzbudzić wątpliwości potencjalnego klienta. Prowadzenie terapii to proces długotrwały, wymaga dobrego poznania się specjalisty i pacjenta, zaplanowania działania, systematyczności no i oczywiście kontaktu wzrokowego. Internet, nawet jeśli pozwala na odbycie wideo czatu nie daje możliwości przeprowadzenia prawidłowej terapii. Nie dotyczy to jednak poradnictwa. Z takiej formy wsparcia psychologicznego w wersji on-line najczęściej korzystają osoby, które nie są przekonane czy chcą lub czy potrzebują wsparcia specjalisty. Zdarzają się również prośby o pomoc przy podjęciu ważnej życiowej decyzji. Piszą również osoby, które chciałyby poradzić się w kwestii . Są też osoby, które do speców on-line piszą bo potrzebują wsparcia po nieudanej lub niesatysfakcjonującej pomocy psychologa w realu. Zapotrzebowanie już teraz widać, że jest ogromne i jak to zwykle w takich przypadkach bywa coraz więc pojawia się oszustów, lub po prostu osób bez dokumentów wymaganych do udzielania pomocy psychologicznej. Nie wystarczy skończyć kierunek psychologii by móc pracować z pacjentem.
Psychologiczna pomoc on-line niestety często musi mierzyć się z zarzutami o niekompetencję specjalistów, którzy w niej działają. Jedynym rozwiązaniem jest korzystanie ze stron, które dokładnie dokumentują wykształcenie swoich specjalistów. W przeciwnym razie zamiast sobie pomóc, możesz sobie jedynie zaszkodzić.

---

www.psychospace.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

niedziela, 13 listopada 2011

Inteligentne zarządzanie emocjami

Inteligentne zarządzanie emocjami

Autorem artykułu jest Aleksandra_ W


Wbrew pozorom inteligencja człowieka jest wskaźnikiem, którego pomiar może dostarczyć wielu problemów. Pomiar inteligencji racjonalnej za pomocą standaryzowanego ilorazu (IQ) dostarcza nierzadko relatywnych wyników, a uzyskany w ten sposób obraz umiejętności intelektualnych jest ubogi.

Okazuje się bowiem, że niecałe 20% składowej sukcesu człowieka to jego IQ. Co stanowi zatem tak znaczące 80% dopełnienie?

Inteligencja emocjonalna (EQ) to zespół kompetencji komplementarnych wobec inteligencji racjonalnej, rozumiany jako zdolność do inteligentnego zarządzania emocjami - zarówno własnymi, jak i innych ludzi. Potencjał ten ma niewiele wspólnego z IQ i od lat 40. minionego stulecia zaprząta głowę teoretyków zarządzania, próbujących zrozumieć, w jaki sposób ten rodzaj kompetencji przenieść można na grunt praktyki zawodowej, jak dokonać jej pomiaru i badania oraz jakie działania powziąć, by zdolności te aktywnie rozwijać. Kilka dekad wzmożonych prac poznawczych przyniosło jednoznaczne rezultaty: dobre wyniki w badaniu EQ równają się wysokim wskaźnikom wydajnościowym organizacji.

Trudności definicyjne

Konceptualizacja pojęcia 'inteligencja emocjonalna' może nastręczać potężnych kłopotów. Trudno bowiem zamknąć ją w granicach definicyjnych. Zanim jednak to nastąpi, warto zorientować się, czym na pewno nie jest. Nie polega ona na uwewnętrznianiu emocji i skrywaniu ich przed światem zewnętrznym. Nie ma na celu dokonywania manipulacji emocjami i przyswajania technik inteligentnego zarządzania emocjami w celu zmuszenia kogoś do podjęcia jakiegoś planowanego działania lub zaprzestania wykonywanej aktywności, by osiągnąć przewagę nad oponentem. Nie polega także na trzymaniu się szablonowych interpretacji „mowy ciała”.

Inteligencja emocjonalna służy nauce rozumienia znaczenia emocji własnych i innych ludzi oraz sterowania nimi w taki sposób, by jak najlepiej służyły w drodze do osiągnięcia sukcesu. Jest to szczególnie potrzebne w sytuacjach trudnych, gdzie to właśnie emocje zdają się brać górę nad chłodnym i zorientowanym na kalkulację rozumowaniem. W życiu organizacyjnym ciągle zdarzają się sytuacje, gdzie cenny jest empatyczny stosunek wobec drugiego człowieka, nastawienie na satysfakcję z działania, zdolność samomotywacji, epatowanie pozytywnym nastawieniem, a także zdolność adaptacji w zmieniających się warunkach. Zatem, o ile dla pracodawcy świadectwa twardych kompetencji zawodowych są konieczne do zbudowania opinii w celu współpracy z konkretnym pracownikiem, kompetencje EQ pozwalają na maksymalizację swoich osiągnięć, budowanie pozytywnej atmosfery w miejscu pracy, wykazywanie się zdolnościami przywódczyni i motywowanie współpracowników.

Kompetencje EQ

Kompetencje EQ można rozbić na trzy odrębne kategorie zbiorcze: kompetencje psychologiczne, prakseologiczne oraz socjologiczne (społeczne). Pierwsza z nich przedstawia emocje z punktu widzenia sfery psychiki - to trójca kompetencji osobistych badających relacje z samym sobą: samoświadomość (umiejętność rozpoznawania własnych stanów emocjonalnych w czasie ich trwania i podejmowanie adekwatnych do nich kroków działania), samoocena (niedoceniania potęga i wyzwalacz potężnych emocji, świadomość siebie i akceptacji tego, kim się jest) oraz samokontrola (to nie tyle zdolność trzymania emocji w ryzach, co inteligentne kierowanie nimi zgodnie z własną wolą). Kompetencje prakseologiczne pokazują nastawienie emocjonalne do zlecanych wyzwań i działań. Są to sumienność (wypełnianie zadań zgodnie z przyjętymi standardami oraz umiejętność czerpania zadowolenia z wykonywanych obowiązków), adaptacja (niezbędna elastyczność w przystosowaniu się do zmiennych warunków, nowych sytuacji, pracy w nowo utworzonych zespołach itp.) oraz motywacja (dążenie do osiągania dobrych wyników, inicjatywa, ambicja i optymistyczne nastawienie prospektywne). Trzecią kategorię stanowią kompetencje socjologiczne - ich punktem odniesienia są interakcje z drugim człowiekiem. W ten sposób bada się nastawienie empatyczne pracownika, jego zdolności do wzbudzania w innych emocji pożądanych z punktu widzenia sukcesu przedsięwzięcia (perswazja), przywództwo (na ile dana osoba zdolna jest do porwania zespołu i wywołania w nim prozadaniowego nastawienia) oraz współdziałanie (zdolność do utrzymywania więzi z członkami zespołu).

Pomiar inteligencji emocjonalnej

Badanie kompetencji EQ jest elementem kluczowym w procesie dokonywania oceny pracowników. Jest podstawą do premiowania i podejmowania decyzji o awansowaniu. To także cenne narzędzie na drodze rekrutacji nowych pracowników - służy w ocenie potencjału aplikujących na określone stanowiska. Zdiagnozowanie poziomu kompetencji EQ dostarcza obrazu kultury organizacyjnej danej firmy, a także wskazuje obszary, w których niezbędne są zmiany. Badania kompetencji EQ przyniosą istotne informacje dla usprawnienia i ulepszenia zarządzania kadrami, a także gwarantują pomyślniejszy dobór pracowników.

Na poziomie rekrutacji stosunkowo łatwo jest zweryfikować i zbadać poziom kompetencji EQ. Niezwykle ważną rolę odgrywa tutaj rozmowa kwalifikacyjna i różne testy kompetencyjne, którym poddawany jest potencjalny zatrudniony. Najbardziej skuteczną metodą jest zastosowanie profesjonalnego testu, badającego najistotniejsze kompetencje EQ, które mają swój wydźwięk w sposobie funkcjonowania organizacji jako całości. Na takiej postawie można określić merytoryczny poziom inteligencji emocjonalnej.

Rozwój inteligencji emocjonalnej

Kolejnym krokiem, jaki zrobić mogą menedżerowie po poznaniu poziomu EQ poszczególnych pracowników, jest podjęcie działań w kierunku prowadzenia kontrolowanego rozwoju inteligentnego zarządzania emocjami. Od indywidualnego zapotrzebowania organizacji na konkretne umiejętności zależy, jakie kompetencje EQ ulegną procesowi ich intensyfikacji, jakie konkretne zdolności z obszaru zarządzania emocjami niezbędne są do szkolenia pośród konkretnych pracowników na określonych stanowiskach. Menedżerowie stoją zatem przed koniecznością planowania sprecyzowanych ścieżek kariery pracowników.

Warto sobie uświadomić, że rozwój EQ odbywać może się praktycznie w nieskończoność (zresztą podobnie jak IQ). Jego efektywność zależy w ogromnej mierze od wyjściowych kompetencji EQ pracownika - czy wykazuje on zaangażowanie i chęć podjęcia trudu pracy nad sobą pod okiem specjalistów. Zmotywowany pracownik może tego dokonać za pośrednictwem metody Self-Coaching, która polega na poznawaniu swoich możliwości, następnie powiększaniu własnych zasobów i samodzielnym wyszukiwaniu sposobu na wykorzystywanie potencjału. W ten sposób dokonuje się rozwój EQ na podstawie śledzenia własnych emocji, doświadczeń, doszukiwania się motywów zachowań i poszukiwania alternatywnych działań. Wszystko to dokonuje się w trybie zindywidualizowanym. Szkolenia w ramach EQ muszą być odpowiednio wyprofilowane w zależności od zajmowanego stanowiska i powierzanych obowiązków zawodowych, np. EQ w kierowaniu, EQ w negocjacjach lub EQ w sprzedaży.

Rozum i serce

EQ zmusza do odejścia nieco dalej poza obszar zainteresowania koncentrującego się na mózgu i sferze wszystkich kompetencji zaklętych w enigmatycznym IQ. Życie organizacyjne niejako przetestowało te twarde i bezdyskusyjne wskaźniki inteligencji i otworzyło się na zdolności nie tyle pozarozumowe czy nieracjonalne, co komplementarne. Można polemizować nad hierarchizacją i wartościowaniem obu rodzajów inteligencji - przyznawać którejś z nich miano pierwotnej/wtórnej, podstawowej/dodatkowej, określać, która stanowi fundament dla rozwoju drugiej lub decydować, że obie rozwijają się równorzędnie. Niektórzy rozwodzą się także nad kwestią skutków ich braków, co sprowadza się do pytania o wyższość/niższość ratio nad emovere - indolencja umysłowa czy emocjonalny analfabetyzm może zdyskredytować w wyścigu o zawodowy sukces? Niemniej, coraz trudniej dziś zarządzać organizacją bez przywiązywania wagi do inteligencji emocjonalnej ludzi ją tworzących.

---

Ewa Grzegorczyk

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 11 listopada 2011

Anoreksja, bulimia, ortoreksja- podstawowe informacje

Anoreksja, bulimia, ortoreksja- podstawowe informacje

Autorem artykułu jest Psycholog Gdynia


Anoreksja, bulimia i ortoreksja to najczęstsze zaburzenia odżywiania. Z reguły chorują na nie kobiety, u mężczyzn zaś częściej wystepuje bigoreksja. Oto podstawowe informacje i najczęściej występujące symptomy anoreksji, bulimii oraz ortoreksji.

Anoreksja - symptomy:

- Odmowa utrzymania ciężaru ciała równego lub wyższego od wagi minimalnej dla danego wieku i wzrostu.

- Intensywny lęk przed przybraniem na wadze lub otyłością mimo rzeczywistej niedowagi.

- Kształt i wagę własnego ciała postrzega się w sposób nienormalny; ma ona nieproporcjonalny wpływ na samoocenę. Osoba chora nie dopuszcza do siebie myśli o konsekwencjach zbyt niskiej masy ciała.

Dzieli się ją na typ: żarłoczno – wydalający i ograniczający. Część badaczy wskazuje na jeszcze jeden podtyp - atletyczny.

Na co zwracać uwagę?

- U kobiet zatrzymanie miesiączki, tzn. nieobecność przynajmniej 3 kolejnych cykli menstruacyjnych.

- W późniejszych etapach powraca lanugo czyli owłosienie rąk, pleców itp. podobnie jak we wcześniactwie

- Zbyt szerokie ubrania, które mają na celu schowanie wychudzonego ciała.

- Jedzenie w samotności.

- Ukrywanie niedojedzonych posiłków.

- Częste wychodzenie do toalety zaraz po posiłku.

- Tendencja do siniaków

- Przygotowywanie wyszukanych potraw przy jednoczesnych ich nie spożywaniu. Rozdawanie posiłków w miejscach publicznych.

- Nadmierne ćwiczenia, długie spacery, jogging.

- Perfekcjonizm.

- Znikające duże ilości jedzenia.

- Głodówki oczyszczające, posiadanie środków wpływających na masę ciała.

- Suchość skóry, łamliwość włosów i paznokci, większe problemy stomatologiczne, zmiany skórne na palcach, paznokcie o zmiennej grubości.

- Ciągłe mierzenie się.

Bulimia - symptomy:

•Powtarzające się epizody niekontrolowanego objadania się. Epizod taki polega na: - zjedzeniu w krótkim czasie ilości, która dla większości osób jest za duża oraz poczuciu braku kontroli nad ilościami spożywanego pokarmu i możliwością zaprzestania jedzenia.

•Stosowanie zachowań kompensacyjnych w celu uniknięcia przyrostu wagi (wymioty prowokowane, zażywanie środków przeczyszczających, poszczenie, intensywne ćwiczenia).

•Epizody objadania się i kompensacyjne występują przeciętnie 2 razy w tygodniu przez co najmniej 3 miesiące.

•Samoocena jest nadmiernie uzależniona wyłącznie od kształtu i wagi ciała.

Ortoreksja - symptomy:

• Obsesja na punkcie spożywania właściwego, zdrowego jedzenia.

• Chory spędza coraz więcej czasu myśląc o jedzeniu i o tym jak ma zaplanować swoje posiłki. Narzuca sobie reżim, a każde jego złamanie zostaje ukarane. Karą jest zwykle jeszcze większy reżim, który chory sobie narzuca.

• Różnice pomiędzy anoreksją a ortoreksją są niewielkie. Najważniejszą z nich jest fakt, że ludzie chorujący na ortoreksję nie pragną obsesyjnie zrzucić wagi i być szczupłymi. Anorektyk koncentruje się na ilości spożywanego jedzenia, natomiast ortorektyk głównie na jego jakości.

• Ryzyko zdrowotne w dużej mierze zależy od sposobu w jaki dany ortorektyk się odżywia. Zwykle konsekwencje diet ortorektyków nie niosą ze sobą większego ryzyka niż dieta wegetariańska czy wegańska.

---

Mateusz Grygiel

Psycholog, psychoterapeuta. Prowadzi grupę wsparcia dla osób otyłych w Gdańsku.

www.psychoterapiawgdyni.pl

czwartek, 10 listopada 2011

Jak być boski (boska)

Jak być boski (boska)

Autorem artykułu jest Miłosz Karbowski


Jeśli masz marzenia, a boisz się je realizować, ponieważ obawiasz się niepowodzenia lub reakcji innych ludzi, podam Ci przykład osoby, która spełniała je będąc skazaną na śmieszność.

mikrofon

„Boska” – tak nazywał się spektakl Teatru Telewizji emitowany w poniedziałek 24 października. TT wrócił do tradycji przedstawień na żywo, a obsada była znakomita (Krystyna Janda, Maciej Stuhr, Wiktor Zborowski). Co jednak dla nas najważniejsze spektakl oparto na autentycznej historii Florence Foster Jenkins, znanej jako „najgorsza śpiewaczka świata”. A postać to totalnie nietuzinkowa.

Florence urodziła się w Wilkes-Barre w Pensylwanii w 1868 roku. Od dziecka kochała śpiewanie. Niestety - brakowało jej talentu. Ojciec dziewczyny, choć człowiek bogaty, nie dał jej pieniędzy na zagraniczne studia muzyczne. Pan Charles Foster umarł jednak w 1909 roku i córka odziedziczyła po nim fortunę. Florence, już po czterdziestce, wykorzystała pieniądze na rozwój muzycznej kariery. Nie hamował jej już ani ojciec, ani mąż - lekarz, z którym się kilka lat wcześniej rozwiodła.

Jenkins nie miała głosu. Posiadana przez nią skala nie pozwoliłaby zapewne czysto zaśpiewać prostej rymowanki Disco Polo. Nie miała też wyczucia rytmu i kiepską dykcję, co było szczególnie zabawne podczas wykonań zagranicznych utworów. Ale Florence śpiewała. Dawała koncerty, na które sama dystrybuowała bilety wśród zaufanych osób i przyjaciół. Wydała trzy płyty, za co sama zapłaciła. Na recitalach słyszała szyderstwa części widowni, co określała mianem „profesjonalnej zazdrości”.

Posłuchaj jak w rzeczywistości Florence śpiewała Mozarta.Ciekawe, czy wytrzymasz całe nagranie ;).
http://www.youtube.com/watch?v=qtf2Q4yyuJ0

W sztuce teatralnej z Krystyną Jandą w roli głównej początkowo postrzegamy Jenkins jako postać negatywną, głupią bogaczkę. Z czasem zaczynamy widzieć w niej kogoś więcej. Osobę, która mimo braku jakichkolwiek ku temu racjonalnych przesłanek, realizuje swoje marzenie. Poza tym jest to także po prostu dobra, serdeczna kobieta. Staje się więc nie tyle życiową nieudacznicą co „pozytywną wariatką”. Gdy w 1943 roku uczestniczyła w wypadku samochodowym, stwierdziła po nim, że jest w stanie śpiewać „F” wyżej niż wcześniej. Taksówkarzowi, który ją wiózł, nie wytoczyła sprawy sądowej, tylko wysłała pudełko znakomitych cygar.

Współcześni z niej się śmieli, ale na swój sposób stała się w Stanach bardzo popularna. Do tego stopnia, że publika wymusiła na niej występ w nowojorskiej Carnegie Hall, jednej z najbardziej prestiżowych sal koncertowych na świecie. Bilety rozeszły się długo przed przedstawieniem. Podobno był to niezapomniany spektakl z reakcjami publiczności, które nigdy później się zdarzyły.

Jenkins zmarła miesiąc po koncercie w Carnegie Hall w wieku 76 lat. Życie miała niezwykłe. Do dziś się ją pamięta. Piszą o niej sztuki i piosenki. Myślę, że nigdy nie żałowała swojego wyboru. Robiła to, co kochała choć natura i niebiosa poskąpiły jej ku temu talentu. Swój szalony plan wcieliła w życie, była człowiekiem czynu.

Warto się nad tą biografią pochylić, gdy zastanawiamy się czy chcemy realizować marzenia, które wydają się nieosiągalne. Przecież – tak naprawdę – możemy próbować wcale nie wychodząc przy tym na głupka lub dziwaka. Florence Jenkins swoim krytykom zwykła odpowiadać: Ludzie mogą powiedzieć, że nie umiem śpiewać, ale nikt nie może powiedzieć, że nie śpiewałam.

---

więcej na sztukaprzyciagania.blogspot.com

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

środa, 9 listopada 2011

Eksperyment, który zmienił psychologie

Eksperyment, który zmienił psychologie

Autorem artykułu jest Marcin Gaworski


Poniżenie, przemoc, strach… To tylko kilka negatywnych doznań mających miejsce wśród osób uczestniczących w Stanfordzkim eksperymencie więziennym.

Licencja

Na samym początku chciałbym poinformować, iż poniższe zdjęcia są udostępnione w pełni legalnie, ponieważ portalowi Destrudo.pl została udzielona oficjalna zgoda na ich publikację przez dr Zimbardo za pośrednictwem pani Nikity Duncan.

Eksperyment

Został przeprowadzony przez grupę psychologów uniwersytetu Stanford pod przewodnictwem Phillipa Zimbardo w 1971 roku. Co chciano zbadać?:

zmianę zachowania zwykłych ludzi, gdy stają się anonimowi i mogą traktować innych jak przedmiot.wpływ otoczenia na działanie jednostki.

Testowe więzienie zbudowano w piwnicy wydziału psychologii w Stanford.

Stanfordzki eksperyment więzienny

Zbieranie uczestników

Lokalna gazeta zamieściła ogłoszenie, iż zostaje oferowane 15$ za dzień eksperymentu. Zgłosiło się ponad 70 kandydatów, następnie zbadano ich pod względem przeszłości kryminalnej, problemów zdrowotnych i psychicznych. Ostatecznie wytypowano 24 osoby z USA i Kanady, następnie podzielono ich na grupę strażników i więźniów.

Projekt więzienia

Piwnica w/w wydziału została skonstruowana w oparciu o opinię byłych więźniów i personelu więziennego. Zaprojektowano ją w taki sposób, aby praktycznie niczym nie różniła się od prawdziwego więzienia. Wymieniono drzwi z trzech sal, następnie zamieniono je na stalowe kraty. Końce korytarza zabito deskami. Zaprojektowano jeszcze trzy pomieszczenia: przebieralnia strażników, pokój wartownika i biuro dyrektora więzienia. Zimbardo był przełożonym obiektu i jak później stwierdził: „było to poważnym błędem” – zbyt emocjonalnie zaangażował się w eksperyment. Więzienie było bez okien i zegarów, w otworze na końcu głównego korytarza została umieszczona kamera, rozmowy więźniów były podsłuchiwane.

Warunki „strażników”

Uczestnikom, którym przypadła rola strażników pozwolono ubrać mundury strażników więziennych i wyposażenie dostępne w pobliskim sklepie militarnym. Ten zabieg miał na celu silnie związać strażników z więzieniem. „Strażnicy” wybrali koszule w kolorze khaki, policyjne pałki i czarne okulary uniemożliwiające kontakt wzrokowy. Zimbardo nie instruował jak mają postępować z więźniami. Powiedział tylko, że mają stać na czele prawa, pałki policyjne traktować tylko jako broń symboliczną, a ucieczka więźniów będzie równoważna z końcem eksperymentu. 9 strażników pracowało po trzy osoby na 8-godzinnych zmianach. Jak to bywa w prawdziwym więzieniu – mogli oni w każdej chwili wezwać wsparcie. W więzieniu trzy cele mieściły po trzech więźniów w każdej. Uczestników poinformowano, że jeśli zostaną wytypowani na więźniów – zostaną im przydzielone znikome ilości jedzenia i część ich praw obywatelskich zostanie ograniczona.

Pierwszy dzień eksperymentu

Stanfordzki eksperyment więzienny

Uczestnicy eksperymentu zostali zabrani przez policję z własnych domów, a za powód zatrzymania usłyszeli argumenty o napadzie z bronią w ręku i włamaniu. Odczytano im swoje prawa, skuto kajdankami i odwieziono do pobliskiego komisariatu. Eksperymentatorzy dostali taką możliwość, ponieważ policja zgodziła się z nimi współpracować. Na miejscu spisano ich, zdjęto odciski palców i zamknięto w tymczasowej celi uprzednio przewiązując oczy.

„Więźniowie” zostali odeskortowani do „więzienia”, w uniwersytecie. Przywitani zostali przez naczelnika, powtórzono im ciążące na nich zarzuty, zostali dokładnie przeszukani i rozebrani do naga. Następnie za pomocą aerozolu zostali poddani procesowi odwszenia.

Zasady w więzieniu

„Więźniowie” nie mieli szczęścia. Do prawej stopy każdego skazańca został zamocowany ciężki łańcuch zapięty na kłódkę. Czapkę stanowiła damska pończocha. Byli oni niezwykle upokorzeni, a na dodatek zostali ubrani w białe koszule z numerem identyfikacyjnym po obu stronach ubrania i od tej chwili nie mieli imion, a numery. Do siebie mogli zwracać się tylko po nich, a do strażników musieli zwracać się formułą: „Panie oficerze penitencjarny”. Taki tytuł zapewne dawał strażnikom podświadome poczucie własnego autorytetu, przez co czuli się ważni i z czasem zaczęli robić to, co im się żywnie podoba. Jako, że „więźniowie” musieli zachowywać się jak prawdziwi więźniowie – strażnik dyrygował nimi jak byle czym, o czym będzie poniżej. Aby więźniowie dokładnie zapamiętali swoje numery identyfikacyjne, w ciągu zmian strażników zostały organizowane „odliczania”. Z początku więźniowie nie traktowali strażników poważnie, lecz później zachowanie strażników zmieniło się w zwykły terror.
Popularna forma karania to pompki – pozornie niegroźne, niezbyt poniżające, lecz kiedy strażnik kazał innemu więźniowi siadać na plecach „pompującego” lub stawiał nogę na „pompującym” zaczęło robić się coraz gorzej.

Bunt

Już drugiego dnia wybuchł w więzieniu bunt. Skazańcy zabarykadowali się w celach, zdjęli poniżające czapki i numery identyfikacyjne. Zaczęli żartować ze strażników, jednak Ci wezwali do pomocy inną zmianę i potraktowali więźniów dwutlenkiem węgla z gaśnicy. Więźniowie byli zszokowani i zdruzgotani. Zaczęli podejrzewać, iż to naprawdę nie są żarty. Zostali oni rozebrani do naga, łóżka wyprowadzono im z celi, inicjatorów buntu zamknięto w izolatkach. Innym kazano robić pompki i odmówiono im posiłków.

Stanfordzki eksperyment więzienny

Konsekwencje buntu

Strażnicy postanowili podejść psychologicznie, a nie fizycznie uczestników stojących po stronie więźniów i stworzyli specjalną cele uprzywilejowanych. W celi znajdowały się łóżka, lepsze posiłki, które były spożywane w obecności więźniów, którym tymczasowo zakazano jeść i odebrane wcześniej ubrania. Uprzywilejowani mogli również myć zęby i brać kąpiel.
Solidarność między więźniami uległa znacznemu skruszeniu, ponieważ zaczęli oni podejrzewać, iż „uprzywilejowani” mają układ ze strażnikami, ponieważ na miejsce dotychczasowych więźniów przebywających w uprzywilejowanej celi postawiono inicjatorów buntu. Więźniowie byli całkowicie zdezorientowani.
Inną z kolei konsekwencją buntu było traktowanie więźniów przez strażników znacznie surowiej. Od tej pory wyjście do toalety zależało od humoru strażnika i więźniowie musieli załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne do wiadra postawionego w celi, a jakby tego było mało, to strażnicy w swoim kaprysie niekiedy zabronili je opróżniać.

Dalszy przebieg eksperymentu

Więzień nr 8612 po 36 godzinach eksperymentu zaczął wykazywać niepokojące objawy. Na zmianę reagował agresywnie i wybuchał płaczem, był zdezorganizowany. Specjalista badający go zaproponował mu zostanie informatorem w zamian za łagodniejsze traktowanie przez strażników. 8612 miał rozważyć tę propozycję.
Podczas kolejnego „odliczania” skazaniec powiedział do reszty „nie możecie stąd wyjść, nie da się przerwać eksperymentu”. Później przestał nad sobą panować, zaczął krzyczeć i przeklinać. Dopiero po takich traumatycznych doświadczeniach badacze łaskawie postanowili go wypuścić…
Od tej pory więźniowie zaczęli myśleć, iż to nie jest eksperyment, a prawdziwe więzienie.

W dniu kolejnym więźniowie zostali dopuszczeni do odwiedzin. W spotkaniu mogły uczestniczyć tylko 2 osoby pod nadzorem strażnika. Aby nie wzbudzić podejrzeń wśród tych, którzy będą odwiedzać więźniów, „miejsce tortur” zostało wysprzątane, skazańcom pozwolono się umyć, zjeść obfity posiłek, a dla polepszenia nastroju nawet włączono muzykę przez interkom.
Dla pozorów dobrego klimatu eksperymentu, przyjmowaniem gości zajmowała się cheerleaderka Susie Philips. Zezwolenie na spotkanie wydawał Zimbardo, na spotkanie czekało się ok. pół godziny, a czas wizyty trwał nie dłużej niż 10 minut.
Niektórzy z gości zauważyli zły stan swoich bliskich, ale zrezygnowali z jakichkolwiek działań za sprawą autorytetu eksperymentatorów.

Plan ucieczki

Jeden ze strażników podsłuchał, że więźniowie planują ucieczkę. Wcześniejszej nocy wypuszczony 8612 miał zebrać przyjaciół, włamać się do więzienia i uwolnić resztę więźniów. Na początku Zimbardo poprosił policję o przeniesienie więźniów do prawdziwego więzienia, prośba ta została jednak odrzucona. Ostatecznie zdecydowano rozebrać więźniów, założyć im na głowy worki, skuć razem i przetransportować do magazynu, gdzie mieli przeczekać ucieczkę. Zimbardo chciał, by włamywacze w więzieniu zastali tylko jego samego, po czym oznajmiłby im, że eksperyment dobiegł końca i wszyscy uczestnicy zostali zwolnieni. Rozważano również ponowne pojmanie więźnia 8612. Plan Zimbardo okazał się jednak zbyteczny, ponieważ nikt do więzienia nie wtargnął.

Zemsta strażników

Po niedoszłym włamaniu strażnicy zaczęli dosłownie prześladować więźniów. Kazali im myć toalety własnymi rękoma, robić pompki, pajacyki i odliczenia, które przeciągały się do kilku godzin.

Wizyta księdza

Stanfordzki eksperyment więzienny

W celu zbadania wpływu stworzonej atmosfery na więźniów, zaproszono z wizytą byłego kapelana więziennego (katolickiego księdza). Odbył on osobiste spotkanie niemal z każdym więźniem, a co ciekawe – połowa z nich przedstawiła mu się za pomocą numeru identyfikacyjnego.
Więzień nr 819 nie chciał się widzieć z księdzem, poprosił natomiast o wizytę lekarza. Podczas rozmowy z Zimbardo 819 załamał się i wybuchnął płaczem. Równocześnie jeden ze strażników ustawił więźniów w szeregu i kazał głośno powtarzać: „Więzień nr 819 jest złym więźniem. Przez to, co zrobił więzień nr 819 w mojej celi jest bałagan, Panie Władzo”. Uszeregowani wykrzyczeli formułę kilkakrotnie. 819 usłyszawszy to załamał się po raz kolejny i mimo, że był chory chciał wrócić i udowodnić, że nie jest złym więźniem. Uspokoił go Zimbardo, tłumacząc, że to tylko eksperyment naukowy, a nie prawdziwe więzienie.

Zwolnienie warunkowe

Następnego dnia część więźniów stanęła przed komisją, która miała rozważyć ich warunkowe zwolnienie. Większość więźniów była gotowa zrezygnować z wynagrodzenia za eksperyment w zamian za natychmiastowe zwolnienie. Wnioski miały zostać rozpatrzone w bliżej nie określonym terminie.

Koniec eksperymentu

Miał on miejsce już szóstego dnia. Został on przerwany z dwóch powodów: Christiana Maslach (późniejsza żona Zimbardo), doktor ze Stanfordu stanowczo sprzeciwiła się eksperymentowi, po przeanalizowaniu jego zgubnego wpływu na psychikę więźniów. Była to pierwsza osoba, która zanegowała moralną stronę eksperymentu. Ponadto strażnicy zaczęli zachowywać się jak bezwzględni sadyści (z wcześniejszych testów nie wykryto u żadnego z nich takich skłonności) m.in. zmuszając skazańców do odgrywania aktów homoseksualnych.

Zachowanie uczestników

Strażnicy: Można było wyróżnić u nich trzy typy zachowań. Grupa pierwsza była surowa i sprawiedliwa, grupa druga miała głównie na celu dobro więźniów, udzielając im „drobne przysługi”, a grupa trzecia znajdowała satysfakcję w torturowaniu więźniów.
Wszystkich strażników łączyło jedno: wykonywali każdy rozkaz.
Więźniowie: Niektórzy przeciwstawiali się ciągłemu poniżaniu i bili ze strażnikami.
Czterech więźniów zareagowało załamaniem emocjonalnym, a u jednego stres spowodował wysypkę psychosomatyczną. Część stała się „dobrymi więźniami”, którzy wykonywali każdy rozkaz strażników. Grupa więźniów została całkowicie zdominowana przez grupę strażników.

Komentarz więźnia nr 416 (2 miesiące po zakończeniu eksperymentu): „Zacząłem mieć poczucie, że tracę tożsamość. Tożsamość osoby, którą nazywałem "Clay", osoby, która kazała mi iść do tego miejsca, osoby, która dała się w tym więzieniu zamknąć – bo to było dla mnie więzienie, i nadal jest. Nie uważam, że to eksperyment ani symulacja, bo to po prostu więzienie prowadzone przez psychologów zamiast przez państwo. Zacząłem mieć poczucie, że osoba, którą byłem i która kazała mi iść do więzienia, była mi obca – obca tak bardzo, że w końcu stałem się 416. Naprawdę byłem swoim numerem”.

Stanfordzki eksperyment więzienny

Spostrzeżenia

W czasie drugiej wojny w Iraku miały miejsce znęcania się nad więźniami. Zimbardo przypomniał o wyniku swojego eksperymentu, wskazując na środowisko więzienne, jako warunki szczególnie sprzyjające przemocy. Tłumaczył, że takim incydentom jak wydarzenia w więzieniu Abu Ghraib nie są winni żołnierze, a system, który sprawia, że:

strażnicy to najniżej postawieni ludzie w armii.więźniowie i strażnicy narażeni są na stres.więźniowie są nadzorowani przez strażników, którzy przez długi czas są w podobnych warunkach jak sami więźniowie (rzadko opuszczają mury więzienia)strażnicy wymyślają wyrafinowane tortury z braku innych zajęćwięźniowie byli najpierw przesłuchiwani przez agentów CIA, którzy w obecności żołnierzy jako pierwsi dopuścili się aktów przemocy, co sprawiło, że u żołnierzy włączył się mechanizm obniżenia własnych barier moralnych i sprawiło to nagły wzrost przemocy.agresywne zachowania przejawiają również kobiety, które chcą udowodnić, że są równie przydatne w armii jak mężczyźni.wcześniejsze badania Zimbardo potwierdzają, że kobiety, którym zapewni się anonimowość są w stanie zadać ogromny ból.

Zimbardo w wypowiedziach dot. tego eksperymentu sugerował, że żołnierzom i więźniom potrzebna będzie opieka terapeutyczna podobna do tej, którą sam zapewnił uczestnikom swojego eksperymentu, by nie doszło do tragicznych wydarzeń, m.in. samobójstw. Eksperyment Zimbardo był kilka razy powtarzany, w 2005 roku zrobił to polski aktor Artur Żmijewski, jednak przebieg jego eksperymentu był znacznie łagodniejszy.

W 2001 roku niemiecki reżyser Oliver Hirschbiegel nakręcił film: Das Experiment, a w roku 2010 ukazał się film Paula Scheuringa: The Experiment.

Dodatkowe materiały

Jeśli chcesz zobaczyć więcej zdjęć z eksperymentu kliknij tutaj.
Uwaga: Część zdjęć może urazić niektórych widzów.

---

Destrudo.pl - Futurystyczny portal psychologiczny. W portalu między innymi skrajne i drastyczne obszary psychologii, nie dla każdego...
Forum.Destrudo.pl - już działa!

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

wtorek, 8 listopada 2011

Sukces i porażka nie istnieją!

Sukces i porażka nie istnieją!

Autorem artykułu jest Jacek Baraniecki


Sukces i porażka nie istnieją, są tylko działania i ich rezultaty. Jeśli nie jesteś zadowolony z rezultatów musisz zmienić działania. Każde działanie jakie podejmujesz wywołuje określony rezultat i to jest pewne.

Rezultaty dzielimy na te, które nam się podobają i określamy je jako sukces i na te, które nam się nie podobają i nazywamy je porażkami. Granica pomiędzy tymi, które nazywasz sukcesem i porażką jest umowna i istnieje tylko w Twojej głowie.

Strach przed porażką powstrzymuje nas od działania. Bo co jeśli nasze wysiłki nie przyniosą wymarzonego rezultatu? Trzeba będzie się zmierzyć z tym co nazywamy porażką? A jeśli by się okazało że porażka nie istnieje, czy nie ruszyłbyś od razu do działania?

Czy rezultat który chcemy osiągnąć czyli sukces jest wynikiem tylko jednego działania, tylko jednej decyzji? Nie! (no chyba że ktoś trafi w totka;)) Sukces to wynik wielu działań, wielu decyzji, dobrych i złych. Czy np. wybitnym graczem giełdowym zostaje się w wyniku tylko jednej decyzji? Pytanie ile złych decyzji trzeba podjąć żeby w końcu zacząć podejmować dobre decyzje? Na tym polega doświadczenie, że podejmujemy działanie i oceniamy efekt. Jeśli efekt nie jest zgodny z naszym oczekiwaniem, modyfikujemy działanie i dalej obserwujemy efekt. Cały schemat powtarzamy aż do osiągnięcia zamierzonego rezultatu. Te najlepsze działania i decyzje są wynikiem wielu dobrych i złych działań a podejmowanie złych decyzji jest nieuniknione.

Jeśli popatrzysz na to w ten sposób możesz stwierdzić że porażka nie istnieje. Każdy rezultat to kolejne doświadczenie, doświadczenie z kolei wykorzystane w odpowiedni sposób prowadzi Cię do zamierzonego rezultatu czyli sukcesu. W takim świetle każdy rezultat prowadzi Cię do sukcesu i nie musisz się obawiać porażki.

Strach przed porażką to mniej działań albo ich brak, mniej doświadczeń, dłuższa droga do sukcesu. Działając bez strachu przed porażką podejmujesz więcej działań, generujesz więcej doświadczeń i szybciej uzyskujesz zamierzony efekt.

Podejmij działania i osiągnij zamierzony rezultat, porażka nie istnieje!

---

Jacek Baraniecki

Odnajdźsiebie.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 7 listopada 2011

Samobójstwa w szkole

Samobójstwa w szkole

Autorem artykułu jest Psycholog Gdynia



Coraz więcej uczniów ma myśli samobójcze. Niektórzy z nich w wieku szkolnym podejmują próby odebrania sobie życia. Niestety część z tych prób kończy się tragicznie.

Wśród czynników zwiekszających ryzyko popełnienia samobójstwa wyróżnia się:

1. Cechy osobowości.

2. Obciążenia rodzinne.

3. Wcześniejsze zachowania samobójcze.

4. Stresujące wydarzenia.

5. Czynniki społeczne i kulturowe.

6. Zaburzenia psychiczne, najczęśćiej depresja.

7. Kontakt z zachowaniem samobójczym innej osoby.

8. Samobójstwa osób publicznych, idoli.

SYGNAŁY OSTRZEGAWCZE
zachowania w szkole:

Utrata zainteresowania szkołą, coraz gorsze stopnie, zwiększona liczba nieobecności, senność, rozkojarzenie, rozdrażnienie, w pracach pisemnych i plastycznych zaczyna pojawiać się tematyka śmierci lub samobójstwa, osoba stara się odizolować od innych, zrywa przyjaźnie, wycofuje się z grupy rówieśników, rozdaje najcenniejsze rzeczy, nie chce, aby ktokolwiek ją dotykał, po długim okresie przygnębienia i złego nastroju jest bardzo spokojna bez wyraźnej przyczyny, wygłasza wypowiedzi i deklaracje dotycące samobójstwa, ,,igranie z nieszczęściem” – zachowanie nierozważne, prowokowanie wypadków, zmiana nastroju.

WARUNKI SKUTECZNEJ POMOCY UCZNIOWI

Na szkoleniach dla rad pedagogicznych nauczycielom przekazuje się najważniejsze zasady dotyczące pomocy uczniom zagrożonym samobójstwem. Podstawowe zasady skutecznej pomocy uczniowi z tendencjami samobójczymi to:

wsparcie, dawanie bliskości, okazanie zrozumienia, akceptacja, szczerość kontaktu, współbrzmienie (empatia), zaufanie, czytelność intencji i przekazu słownego (wewnętrzne przekonanie, że chcemy pomagać oraz okazywanie tego w postawie i w intonacji głosu), jasne informacje na temat naszych planów co do ucznia, uznanie myśli i prób samobójczych oraz samouszkodzeń za fakt (nieokazywanie swoich silnych emocji).

---

Mateusz Grygiel

Psycholog, psychoterapeuta. Prowadzi grupę wsparcia dla osób otyłych w Gdańsku.

www.psychoterapiawgdyni.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Zakupoholizm - wszystkiemu winna prehistoria

Zakupoholizm - wszystkiemu winna prehistoria

Autorem artykułu jest amiqa



Zakupoholizm najczęściej dotyka kobiety. Okazuje się, że panowie nie są aż tak podatni na syreni śpiew sklepowych witryn. Psychologowie jak zawsze mają na ten temat swoją teorię. Zdaniem naukowców to nasze prehistoryczne prababcie odpowiadają za kobiecy pociąg do zakupów. Jak to możliwe?

Zdaniem psychologów zakupoholizm narodził się już bardzo dawno temu, we wnętrzach prehistorycznych jaskiń. Otóż kiedyś istniał klasyczny podział ról: mężczyzna chodził na polowanie, a kobieta zbierała to co przyniósł jej owłosiony mąż. Zbierała, zbierała, zbierała... segregowała to co udało się jej mężowi upolować i...

To gromadzenie weszło nam w krew do tego stopnia, że narodził się w nas zakupoholizm. Zdaniem psychologów to właśnie owo zbieranie jest przygrywką do szalonego szału zakupów. No a my, współczesne kobiety z takim samym oddaniem oddajemy się zakupom. A od niewinnych sobotnich wycieczek do galerii handlowej do zakupoholizmu niedaleka droga. My, współczesne dziewczyny uwielbiamy włóczyć się po sklepach, przebierać, wybierać, wkładać, zdejmować, przeglądać się w lustrze przymierzalni... Sama bohaterka filmu „Wyznania zakupoholiczki” Rebeka, przyznaje, że sklep jest sto razy fajniejszy od faceta i potrafi zapewnić kobiecie o wiele więcej przyjemności. Zwłaszcza sklep z tysiącem równiutko poukładanych sweterków na wieszakach i bluzek i sukienek i...

Jak wiadomo facetów zakupoholizm raczej nie dotyczy. Dlaczego? Psychologia i na to ma wytłumaczenie. Zdaniem psychologów bardzo konkretne zachowanie mężczyzn na zakupach wynika z prehistorii. Otóż nasi prehistoryczni pradziadowie również byli bardzo konkretni na polowaniach. Wymagał tego od nich sam charakter polowania. Faceci aby upolować mamuta musieli być bardzo konkretni.

Dla nas kobiet, dziewczyn to super nowina. Okazuje się, że zakupoholizm jest rozgrzeszony. No bo to przecież wcale nie nasza wina, że uwielbiamy włóczyć się po sklepach. Mamy to po prostu po prababkach i już.

A tak na marginesie to nie jedyna ciekawostka psychologiczna dotycząca zakupoholizmu. Okazuje się, że naukowcy mają na ten temat dziesiątki innych teorii. Ale o tym zupełnie innym razem... W każdym razie zakupoholizm to bardzo ciekawy temat.

---

zakupoholizm


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Co nowego o Twoim największym wrogu - stresie.

Co nowego o Twoim największym wrogu - stresie.

Autorem artykułu jest Treco .pl



Czym jest stres, każdy chyba wie. Jednak mimo rosnącej świadomości strategii radzenia sobie z jego objawami, wciąż zajmuje czołowe miejsce w rankingach przyczyn chorób XXI wieku.

Naukowcy po dziś dzień poszukują sposobu na zmniejszenie fizjologicznych skutków napięcia. Przyjrzyjmy się zatem ich najnowszym odkryciom.

Magiczny długopis

Prawdopodobnie przyszłość przyniesie nam coraz więcej inteligentnych przedmiotów potrafiących interpretować stany fizjologiczne swoich użytkowników. Mamy już zegarki mierzące ciśnienie, odzież wskazującą na temperaturę naszego ciała, a nawet samochody uniemożliwiające agresywną jazdę. Tymczasem Miguel Bruns Alonso wymyślił długopis, który pomaga zwalczyć stres. Pozwala nie tylko zmierzyć poziom stresu osoby, która go trzyma, ale także jak sobie z nim radzić. Inspiracją do stworzenia tego gadżetu stały się jego liczne obserwacje studentów, którzy w nerwach często „bawili się długopisem”, żeby odzyskać kontrolę nad sytuacją. Problem polegał na tym, że robili to nieświadomie. Bruns zmienił to, patentując długopis z wbudowanymi czujnikami ruchu i elektromagnesami, które powodują, że robi się on znacznie cięższy, kiedy się nim nerwowo porusza. Im gwałtowniejsze i szybsze są to ruchy, tym trudniej obrócić go w palcach. Dla zdenerwowanej osoby jest to prosty sygnał, że poziom jej stresu przekroczył dopuszczalną normę. Świadomość przeżywanego napięcia „zmusza” osobę do zmiany zachowania. Zaczyna więc wykonywać wolniejsze ruchy, co przekłada się na przyjęcie bardziej zrelaksowanej postawy. Potwierdzają to wyniki eksperymentu Brunsa, w którym u osób używających długopisu w sytuacji stresowej odnotowano spadek tętna o 5%. Niestety póki co ten wspaniały gadżet nie trafił jeszcze do sprzedaży.

Słodki sposób na stres

Naukowcy mają też wiadomość, która powinna ucieszyć wszystkich czekoladoholików. Zespół pod przewodnictwem Sunil Kochhar odkrył, iż gorzka czekolada wpływa na obniżenie poziomu stresu oraz zapobiega jego pojawianiu się. Artykuł, który ukazał się w Journal of Proteome Research, przekonuje, że jedzenie około półtorej kostki gorzkiej czekolady dziennie przez dwa tygodnie znacząco redukuje obecność hormonów stresu we krwi u osób żyjących w ciągłym napięciu. Okazuje się więc, że takie zajadanie czekolady może nam czasem wyjść na dobre. Wszystko dzięki biochemicznym właściwościom czekolady, która odpowiednio dawkowana zmienia korzystnie nasz metabolizm. Eksperci podkreślają więc, że optymalną dawką dla wiecznie zestresowanych, ale zdrowych osób, jest spożywanie 40 gramów ciemnej czekolady dziennie przez okres dwóch tygodni. Do podobnych wyników doszła dr Yvonne Ulrich-Lai asystent profesora Jamesa Hermana z Laboratorium Neurobiologii Stresu. Dowiodła ona, że u szczurów, którym podawano 3 razy dziennie dawkę cukru, poziom stresu znacząco się obniżył. Głównym wskaźnikiem ich lepszej tolerancji na trudne sytuacje było niższe tętno. Masz stresującą pracę? Trzymaj w biurku tabliczkę gorzkiej czekolady. Tylko nie jedz jej przed ważną rozmową, bo zaschnie Ci w gardle.

Flower Power

Cudowne działanie aromaterapii to nie nowość. Jednak naukowcy pod przewodnictwem Akio Nakamury postanowili zbadać w jaki sposób wdychanie zapachu kwiatów (a dokładnie zawartego w ich olejkach linaloolu) powoduje zmniejszenie poziomu stresu. Ich eksperyment nie tylko potwierdził relaksujące właściwości aromatów mango, cytryny, lawendy, ale wykazał, że ich wąchanie przyczynia się do wzrostu liczby antyciał we krwi. W badaniu poddawano szczury działaniu stresujących warunków, w wyniku których ich poziom odporności spadał, a liczba antyciał malała. Następnie rozpylano zwierzętom linalool (naturalnie występujący w olejkach roślinnych), którego wdychanie spowodowało wyrównanie poziomu neutrocytów i limfocytów - kluczowych elementów układu odpornościowego. Linalool zredukował też aktywność ponad 100 genów współuczestniczących w doświadczaniu sytuacji stresowych. Naukowcy mają w planach wykorzystanie tego odkrycia do odnalezienia zapachu najlepiej zwalczającego napięcie. Prowadzą także prace nad poznaniem związków chemicznych, jakie pomagają roślinom zwalczyć stres wywołany czynnikami środowiskowymi. Możliwe, że tajemnicze komórki endoplasmic reticulum (ER) i białko (IRE1) mające kluczowe znaczenie podczas reakcji stresowej u roślin, pomogą lepiej zrozumieć fizjologiczną stronę stresu. Howell, dyrektor Division of Molecular and Cellular Biosciences for the National Science Foundation ma nadzieję, że otrzymane wyniki pozwolą na znalezienie sposobu zwiększania produktywności mimo doświadczania stresu także u ludzi.

Ćwiczenia nie dla wszystkich

Popularną strategią zwalczania stresu jest wysiłek fizyczny. Wielu ekspertów poleca tę metodę jako nie tylko korzystną dla naszej kondycji, ale i dla wykonywanej przez nas pracy. Tymczasem okazuje się, że aktywność fizyczna wcale nie zwiększa naszej wydajności, a wręcz ją hamuje. Pracownicy, którzy ćwiczą po to, by radzić sobie ze stresem w pracy, mogą przy okazji obniżyć swoją produktywność, sugerują badania opublikowane w październiku w Journal of Occupational and Enviromental Medicine. Dr Jeffrey J. VanWormer po przebadaniu prawie 3000 pracowników w Minnesocie odkrył związek między poziomem stresu a aktywnością fizyczną.U osób mających bardzo stresującą pracę ćwiczenia ruchowe powodują mniejszą produktywność w przeciwieństwie do osób, które pracują bez presji. Wyniki te wskazują na to, że gdy organizm ukierunkowany jest na przezwyciężanie wysokiego napięcia za pomocą aktywności ruchowej, brakuje mu energii na efektywne wykonywanie pracy. Wniosek ten rzuca nowe światło na opracowywanie strategii dla osób permanentnie doświadczających dużego stresu. Warto więc pomyśleć o innych sposobach wprowadzania się w stan relaksu. Szczególnie takich, które nie nadszarpną naszych zasób energetycznych. Po pracy biegniesz od razu na siłownię? Zrób sobie przerwę i znajdź czas na błogie lenistwo, inaczej zabraknie Ci sił, by efektywnie działać.

---

Karolina Bodzioch


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl